poniedziałek, 25 lipca 2011

Ochrona roślin na działkach i w ogrodach Cd.

Bioróżnorodność
Posiadanie działki to dla większości z nas szansa satysfakcji i zadowolenia z rozmaitości roślin i związanych z nimi organizmów zwierzęcych. Przecież gąsienice pazia królowej będą żerowały i przekształcą się w przepiękne motyle tylko wtedy, jeżeli nie będziemy stosowali chemicznej ochrony przeciwko połyśnicy marchwiane, mszycom itd. Rusałka, pawik i inne pokrewne motyle, które tak lubimy na działce oglądać, pojawią się w dużej liczbie, jeżeli zapewnimy ich gąsienicom miejsce do rozwoju, a są nimi… pokrzywy. Pszczoły zaniosą do ula zdrowy nektar, pyłek czy przerobioną mszycową spadź, jeżeli rośliny nie będą traktowane pestycydami. Motyle rusałki pawika będą chętnie odwiedzały nasz ogród, jeżeli znajdzie się w nim np. budleja(Budleje to przepiękne krzewy pochodzące z umiarkowanych i tropikalnych rejonów wschodniej Azji, Ameryki Południowej i Afryki. Czasem tworzą nieduże drzewa, czasem rośliny zielne. Do rodzaju Budleja należy około 100 gatunków. W Polsce wciąż jeszcze spotykamy je dość rzadko, uprawiane są, bowiem 2 gatunki i kilka ich odmian. Najczęściej spotykamy budleję Davida oraz budleję skrętolistną.). Ochrona bioróżnorodności powinna stać się podstawowym obowiązkiem każdego działkowca. W końcu trudno znaleźć inne miejsce o tak niewielkiej powierzchni, na którym rosłoby obok siebie tyle różnych gatunków roślin.
Alternatywa dla chemii.
Ogród działkowy to także swoisty poligon, na którym powinniśmy wykorzystywać w jak największym stopniu metody ochrony roślin alternatywne dla metody chemicznej. Zapewnienie roślinom dogodnych warunków do rozwoju, optymalne nawożenie zgodne z zasadami dobrej praktyki, terminowe i prawidłowo przeprowadzone zabiegi pielęgnacyjne sprawią, że w naszym ogrodzie znajdzie zastosowanie popularne powiedzenie odnoszone najczęściej do ludzi: „w zdrowym ciele zdrowy duch”. Roślina prawidłowo uprawiana, nie podda się tak łatwo atakującym ją chorobom i łatwiej zniesie ubytki powierzchni asymilacyjnej wynikające z żerowania szkodników.
Dbając o własne zdrowie, chroniąc bioróżnorodność, poszukując lub stosując metody ochrony roślin zastępujące metodę chemiczną, chcąc nie chcąc stajemy się praktycznymi realizatorami zasad integrowanej lub ekologicznej (bez chemii) uprawy roślin. Nie pozostaje nam, więc nic innego jak sięgnięcie po odpowiednią literaturę, której treść poszerzy naszą wiedzę w tej dziedzinie.
W końcu działkowe hobby to wspaniała okazja do samodokształcania i uzyskiwania kompetencji tak potrzebnej w świecie komputerów, samochodów i supermarketów.

wtorek, 19 lipca 2011

Ochrona roślin na działkach i w ogrodach

Rozpocznijmy od odpowiedzi na pytanie:, czym właściwie różni się ochrona roślin w małym ogrodzie od tej na polu czy w produkcyjnym sadzie?

W końcu choroby i szkodniki te same, zagrożenie dla roślin czy dla plonu podobne…, a więc, o co właściwie chodzi?! Odpowiedź jest prosta – o ile rolnik czy ogrodnik na pierwszym miejscu stawia wysokość plonu, efekt ekonomiczny produkcji, a w ostatnim okresie w coraz większym stopniu bezpieczeństwo, o tyle dla działkowca czy właściciela innego małego ogrodu znacznie większą wartość będzie miał odpoczynek poprzez pracę, zdrowie własne oraz rodziny i bezpieczeństwo stosowanych metod. Oczywiście są i tacy działkowcy, dla których działka to źródło dodatkowego czy podstawowego zarobkowania, ale ci są w zdecydowanej mniejszości. Tak, więc zakładając, że odpoczynek i satysfakcja z samodzielnie uzyskanych warzyw, owoców czy kwiatów stanowią dla większości podstawową wartość, zastanówmy się, czym właściwie powinien kierować się właściciel działki w swojej codziennej pracy w ogrodzie.
Nie szkodź sobie i innym.
W końcu, jeżeli nawet posiadamy wysoko wydajny opryskiwacz spalinowy, to chmura drobno rozbitych cząstek cieczy roboczej przemieści się z łatwością na działkę sąsiada, a nawet dalej. Jeżeli posiadamy sprzęt niższej klasy i próbujemy go wykorzystać do ochrony kilkumetrowych drzew, to na pewno duża część cieczy spadnie na opryskującego i na rośliny rosnące w sąsiedztwie chronionej rośliny. W tym miejscu trzeba też postawić zasadnicze pytanie: ilu działkowców posiada i wykorzystuje ubrania ochronne, maski, odpowiednie nakrycia głowy, ilu stosuje się do zasad bezpieczeństwa? Jeżeli tych zasad nie przestrzegamy to, jaką mamy gwarancję, że nasz organizm nie wchłonie kolejnej porcji pestycydu, a w roślinach i tych poddawanych kuracji jak i tych opryskanych przypadkowo, nie zgromadzą się pozostałości środków ochrony roślin przekraczające dopuszczalne normy? I co to ma wspólnego z szeroko rozumianą rekreacją i odpoczynkiem? A czy sąsiad, który akurat jest przeciwnikiem chemicznej ochrony nie ma prawa zaprotestować, jeżeli nieprzyjemny zapach rozpylonej cieczy wraz z niewidocznymi kropelkami dotrze do jego ogrodu i zakłóci spokój?
Ekonomia produkcji.
Nie należy także zapominać o ekonomii produkcji! Z pewnością nie jest to czynnik istotny dla większości działkowców, skoro sięgają po pestycydy, nie zastanawiając się czy zastosowany preparat przyniesie wymierny efekt pieniężny. Taki rezultat przyniesie przeprowadzony zabieg, jeżeli sprawdzony zostanie próg zagrożenia, a koszt samego zastosowanego środka będzie mniejszy od zwiększonej zabiegiem wartości plonu. Jakie to skomplikowane! Ale taka jest prawda, a z tego wynika oczywisty wniosek: dla stosującego środki ochrony roślin na działce wynik finansowy z pewnością nie jest istotny, bo w końcu te 2 czy 3 kg jabłek więcej napewno nie zwrócą poniesionych nakładów. Czy w takim razie nie należy zaniechać stosowania jakichkolwiek zabiegów? Przecież nie uda nam się zwalczyć parcha jabłoni jednym czy dwoma zabiegami – trzeba ich wykonać kilkanaście! Aby zwalczyć nasionnicę trześniówkę czy owocnicę żółtorogą,  trzeba przede wszystkim wiedzieć, kiedy przeprowadzić zabieg a opryskiwanie truskawek kiedy już owocują w praktyce nie ma sensu.

Cdn.

piątek, 15 lipca 2011

Wokół sztucznego zbiornika wodnego

Szumiące szuwary, kaczeńce, grzybienie, to marzenie każdego, kto ma na działce choćby ministawik, jednak nie zawsze obecność i bliskość wody oznacza odpowiednie środowisko dla tych roślin.

Okres letnich upałów i nieczęsto długotrwałych susz stwarza warunki do sprawdzenia naszych koncepcji zagospodarowania ogrodu, a szczególnie weryfikuje wybór gatunków i odmian bylin na konkretne miejsce w naszym ogrodzie. Tylko nasadzenia dokonane w zgodzie z naturą, gdzie wybrane rośliny znajdują optymalne, lub do nich zbliżone, warunki wzrostu i rozwoju, bez zbytniej naszej ingerencji, są w stanie przetrwać trudne letnie dni.
Często popełniany błąd
Szczególnym przypadkiem jest najbliższe otoczenie zbiornika wodnego w małym ogrodzie. Bardzo często jest to niewielkie oczko wodne – zagłębiony w ziemi plastikowy pojemnik lub po prostu dołek wyłożony folią. Ponieważ zbiornik z twardego plastiku, a tym bardziej folia, podatne są na uszkodzenia mechaniczne, np. pod ciężarem wody kamień o ostrych brzegach pozostawiony pod folią może ją przebić, zaleca się nie tylko idealne wyrównanie powierzchni wykopu, ale także wyłożenie jej grubą warstwą agrowłókniny. Taki podkład ogranicza możliwość awarii, przebicia folii, odpływy wody itd. Jakie są jednak skutki takiej technologii dla roślin? Agrowłóknina lub inny materiał zastosowany do wyrównania dna wykopu działa jak dodatkowy drenaż, woda opadowa nie jest zatrzymywana w glebie, lecz spływa niżej i wsiąka w luźną warstwę agrowłókniny, a pamiętać trzeba, że od strony zbiornika woda się nie przedostaje, bo zbiornik nie ma porowatych ścian, a wręcz przeciwnie, ściany dla wody są nieprzepuszczalne. W rezultacie najbliższe otoczenie takiego zbiornika wodnego staje się miejscem mniej wilgotnym od reszty ogrodu, a przecież marzyliśmy o pięknych bylinach nadwodnych uroczo prezentowanych w każdej książce o bylinach, kaczeńcach, tawułkach, kosaćcach japońskich itd. Nawet je wokół naszego oczka posadziliśmy, ale po lecie nie wyglądają szczęśliwie. Kwitły słabo, nie wyrosły na spodziewaną wysokość, a liście zasychają od brzegów i brązowieją. Nic dziwnego, posadziliśmy je w pobliżu wody, ale woda pozostawała dla nich niedostępna. Nawet sporadyczne podlewanie wężem nie pomagało. Co zrobić – zmienić kryteria wyboru bylin.
Polecane gatunki.
Nie należy wybierać typowych bylin nadwodnych, lecz te o przeciętnych wymaganiach wilgotnościowych, ale pokrojem i ogólnym wyglądem przypominające roślinność siedlisk nadwodnych. Rośliny powinny odznaczać się bujnym, soczystym lekko przewijającym ulistnieniem, lub o dużych, płaskich blaszkach liściowych. Warto więc posadzić takie gatunki jak: Słonecznik wierzbolistny, Bergenia sercolistna, Tojeść kropkowana, Krwawnica pospolita, Wiązówka błotna.
Należy unikać
Jeśli ze względów technicznych niemożliwe jest utrzymanie stałej i bardzo wysokiej wilgotności podłoża, nie należy sadzić w pobliżu sztucznego zbiornika wodnego następujących roślin: Funkia, Języczka pomarańczowa, Tawułka Arenda, Rodgersja.

środa, 13 lipca 2011

Ziołowe afrodyzjaki

Miłośnicy działkowych upraw chętnie poszerzają asortyment swoich corocznych zasiewów. Szczególnymi względami cieszą się rośliny rzadziej spotykane, o ciekawych walorach użytkowych. Do takich pożytecznych ciekawostek można zaliczyć przyprawy o działaniu afrodyzyjnym.

Wśród znanych i szeroko stosowanych przypraw roślinnych są gatunki, których moce miłosne znano już w starożytności. Wyprawy po tzw. Korzenie przyczyniły się do wielu odkryć geograficznych i podbojów kolonialnych. Przynajmniej kilka z szerokiej gamy roślin przyprawowych możemy uprawia  na działce.
Bazylia jest rośliną leczniczą i przyprawową. W medycynie ludowej traktowana jako środek uspokajający, w fitoterapii stosowana jest głównie w schorzeniach przewodu pokarmowego. W Indiach jedną z odmian bazylii uważa się za świętą – spożycie bowiem codziennie jednego listka gwarantuje dobre zdrowie, płodność i satysfakcję w życiu seksualnym.
Bazylia to wiedźmy ziele, nie używaj jej zbyt wiele.
Bazylia sprowadzona została do Europy w średniowieczu jako roślina lecznicza i chroniąca przed złem. Prawdopodobne działanie afrodyzyjne występuje po spożyciu większych ilości tego ziela. Na pewno jest doskonałą przyprawą do warzyw tzw. Ciężkostrawnych tj. fasoli, grochu i kapusty kwaszonej. Poprawia smak mięsa wieprzowego, ryb i białego sera. Jest wysoko ceniona w kuchni włoskiej(jako przyprawa do spaghetti). Bazylia jest rośliną jednoroczną, można wysiewać ją wprost do gruntu, a także uprawiać w doniczkach.
Lubczyk ogrodowy to standardowy afrodyzjak naszych przysłów, porzekadeł i zaklęć miłosnych. Chyba największą sławę miłosną zdobył właśnie w Polsce. Według zaleceń fitoterapii wyciągi z korzenia lubczyku usprawniają funkcjonowanie przewodu pokarmowego i dróg moczowych. Liście są doskonałą przyprawą do zup (smak maggi) oraz mięs: wołowiny, baraniny, drobiu i ryb. Herbatka z liści lubczyku ma działanie lekko uspokajające i poprawiające samopoczucie. W kuchni angielskiej młode łodygi są jadane jak szparagi lub stanowią komponent surówek. W dawnej Polsce popularna była nalewka na świeżych nasionach lubczyku zwana kordiałem.
Działanie afrodyzyjne wydaje się funkcjonować na zasadzie „przez żołądek do serca”.
Lubczyk jest rośliną wieloletnią. 2-3 rośliny ulokowane na uboczu działki, aby nie przeszkadzały w uprawie, z pewnością wystarczą do zaspokojenia potrzeb przyprawowych 4-osobowej rodziny (jeżeli będą używane tylko liście i owoce).
Wielka moc drzemie w lubczyku, więc go dodaj do krupniku.
Nietypową przyprawą znaną bardziej w fitoterapii jest koper włoski zwany fenkułem. Na południu Europy jest on byliną. U nas z uwagi na klimat zachowuje się jak roślina dwuletnia. Był ceniony jako lek i przyprawa przez zielarzy i smakoszy starożytnej Grecji, Egiptu, Rzymu, Hindusów i Chińczyków. W Polsce nasiona kopru włoskiego używane są do zapobiegania wzdęciom u niemowląt a także przez matki karmiące piersią. Przemyśle spożywczym olejek z kopru służy do aromatyzowania likierów, ciast i budyniu. Wchodzi w skład przypraw do ryb, majonezów ziołowych zup i sosów.
Działanie afrodyzyjne, według przekazów, mają przede wszystkim tzw. bulwy – faktycznie dolna, zgrubiała część łodygi fenkułu. Wytworne kuchnie użuwaja również nasion i liści.
Za J. Neumayerem podaję przepis na potrawę afrodyzjakalną z fenkułem:
500 g bulw fenkułu
200 ml wytrawnego wina
100 g wędzonej piersi kurczaka (mogą być świeże lub mrożone krewetki)
200 ml rosołu z kury (może być z kostki rosołowej)
125 ml kremowej śmietany
2 kieliszki ouzo (grecki likier anyżkowy)
Bulwy drobno pokroić, ugotować (10 minut), zmiksować. Dodać alkohol, śmietanę i mięso po ugotowaniu. Połączone działanie alkoholu i fenkułu gwarantuje ponoć rozkoszne spędzenie wieczoru.
Do kąpieli nasiadowych wzmacniających utrudzonych partnerów wymieniany jest obok innych składników olejek cząbru ogrodowego. Cząber jest rośliną jednoroczną , pochodzi z basenu Morza Śródziemnego. Zaaklimatyzowany w Polsce od 10 wieków jest łatwy w uprawie ogrodowej, na balkonie czy w doniczce. Może służyć do przyprawiania potraw z roślin strączkowych (nie gotować), grzybów (oprócz pieczarek), gotowanych ryb, drobiu mięsa i sera.
Niekiedy jako dodatek do napojów miłosnych bywa wymieniany także tymianek. W starożytnym Rzymie idących do boju wojowników pojono naparami z tymianku, co miało wzmacniać ich odwagę na polu bitwy. Być może stąd oczekiwane likwidowanie onieśmielenia w spotkaniach intymnych.
Tymianek ma szerokie zastosowanie w farmacji, kosmetyce i przemyśle spożywczym. Jako przyprawa jest niezastąpionym dodatkiem do potraw tłustych. Polecany szczególnie do baraniny i dziczyzny, także do innych mięs. Poprawia smak zup z roślin strączkowych. Jest rośliną wieloletnią, bardzo łatwą w uprawie. Niewielka grządka na działce zapewni jego dodatek do potraw na cały chłodny okres roku.
Tymianek jak macierzanka i do pizzy i do wianka.
Na działkach spotyka się również pozostawiony na uboczu chrzan (trzymany przez zapobiegliwe gospodynie np. do kiszenia ogórków). Od czasów starożytnych jest to ulubiona potrawa Żydów. Ceniony i dziś, polecany jest w okresach rekonwalescencji z uwagi na bogactwo witaminy C, substancji mineralnych i enzymów wzmagających wydzielanie soku żołądkowego. W medycynie ludowej używany do łagodzenia dolegliwości reumatycznych. Prawdopodobnie z uwagi na falliczny kształt korzenia traktowany bywał jako afrodyzjak pobudzający aktywność seksualną.
Z roślin uprawnych o działaniu afrodyzyjnym wymieniane są jeszcze: gorczyca czarna, kolendra siewna, lukrecja i inne. Te z uwagi na szczupłość powierzchni działek raczej nie mogą być brane pod uwagę. Można także korzystać z zalet roślin rosnących w stanie naturalnym, postrzeganych przez rolników jako chwasty, a dla zielarzy będące cennymi roślinami leczniczymi także w sferze intymnej.

piątek, 8 lipca 2011

W kręgu ziół, w kręgu magii


Wiejski ogródek ziołowy potrafi oczarować, jeśli nie magicznymi mocami roślin to z całą pewnością niebiańskimi aromatami.

Zioła nie mają przed nami dziś żadnych tajemnic dzięki nowoczesnym metodom badawczym. Warto sobie jednak uzmysłowić, że początki medycyny naturalnej były zupełnie inne, ale wiedza na jej temat była niegdyś pilnie strzeżona i dostępna jedynie wtajemniczonym.
W magicznym ogrodzie wszystko musi być na swoim miejscu.
Ogródek ziołowy należy założyć w miejscu słonecznym. Jeżeli podłoże nie jest pulchne i przepuszczalne, górną warstwę gruntu przekopujemy z niewielką ilością piasku i próchniczej ziemi kompostowej. Dzięki temu ziemia będzie się wiosną szybko ogrzewać. Na obrzeżenie ziołowej rabaty doskonale nadaje się ruta zwyczajna i santolina, które przy sprzyjających warunkach rozwojowych szybko utworzą gęste żywopłociki.
Regularne przycinanie wierzchołków pędowych utrzymuje krzewy w nienagannej witalności i wzmaga ich rozkrzewianie się. Wszystkie gatunki ciepłolubne mogą być trzymane w doniczkach na tarasie. Rośliny zaliczane do aromatycznych takie jak bazylia, lawenda i rozmaryn (eksponowany w wysokich, wąskich donicach, kwitnie bujnie zwieszając pędy po obwodzie całego pojemnika. Z biegiem lat przybiera postać bujnego krzewu) rozstawiajmy możliwie blisko siedzisk i miejsc odpoczynku, łagodząc objawy zmęczenia, dodając sił przywracając wewnętrzną równowagę.
Od magicznych praktyk do aromaterapii i homeopatii.
Może właśnie dzięki tym właściwościom, ziołom, zwłaszcza tym aromatycznym, przypisywane było(i jest do tej pory) działanie magiczne. Zresztą nie tylko ziołom. Nasi przodkowie uważali, że czarodziejskie moce drzemią również w niektórych drzewach i krzewach. Niestety do tej pory nie wyjaśniono, czy zawieszona nad drzwiami domu jemioła rzeczywiście przynosi szczęście domownikom, odstraszając złe duchy i czarownice.
Pewne jest tylko to, co da się zbadać metodami naukowymi. Toteż możemy być pewni, że herbatka z kwiatów czarnego bzu ma działanie napotne, łagodzące objawy przeziębienia. Kąpiel z dodatkiem liści wierzby białej, notabene również uważanej za roślinę magiczną, działa dobroczynnie na zmęczone i obrzmiałe stopy, zaś wywar z jej kory pomaga w stanach podgorączkowych, przy bólach mięśni i stawów oraz w stanach zapalnych skóry.
Najskuteczniej działają rośliny świeżo zebrane. Ich moce uaktywniają się w herbatkach, wonnych solach kąpielowych, kompresach na ukąszenia owadów i podrażnienia skóry oraz w maściach na bóle reumatyczne. Zasuszenie ziela zaraz po zerwaniu pozwala zachować większość substancji czynnych.
Zapachem ziół napawano się już wiele setek, ba – tysięcy lat temu! Do czasów współczesnych przetrwał zwyczaj wonnych kąpieli w olejkach ziołowych, stosowane dla oczyszczenia ciała i umysłu, złagodzenie napięć nerwowych i zrelaksowania. Wonny olejek można spreparować samodzielnie, wykorzystując na przykład kwiaty i liście miłowonki trójlistkowej, które zalewa się słodkim olejkiem migdałowym. Całość należy macerować w słońcu przez około 2 tygodnie. Wystarczą dwie łyżki olejku na pełną wannę wody, aby po kąpieli skóra stała się jedwabiście gładka. Bardziej zaawansowaną metodą leczenia zapachami jest znajdująca coraz większe uznanie aromaterapia. Tu jednak obowiązują o wiele bardziej restrykcyjne zasady dotyczące zarówno dawkowania, jak i zastosowania olejków eterycznych.
Intensywny aromat śródziemnomorskich ziół stosowanych w kuchni, takich jak oregano, majeranek i bazylia, najprościej zachować w tłoczonej na zimno oliwie z oliwek. Zioła można dodawać do masła.

czwartek, 7 lipca 2011

Jak pielęgnować żywopłot z roślin iglastych

Zakładając żywopłot, chcemy aby stał się dla nas barierą dającą namiastkę zacisza i intymności. Dobrze prowadzony może nas cieszyć przez wiele lat. Aby to osiągnąć musimy wiedzieć  jak o niego zadbać.
Pielęgnację żywopłotu - z roślin iglastych rozpoczynamy praktycznie już od momentu jego założenia. Tak jak w przypadku innych nasadzeń żywopłoty wymagają systematycznego odchwaszczania, podlewania oraz nawożenia. Nawożenie; dawki i terminy stosowania zależą od wieku rośliny, typu gleby, oraz nawozu jaki stosujemy (pylisty, granulowany, otoczkowany). Podłoże w obrębie całego żywopłotu korzystnie jest wyściółkować (np. mieloną korą, trocinami) co znacznie ograniczy rozwój chwastów i straty wody z gleby w wyniku parowania.
Ważnym elementem pielęgnacji żywopłotów jest stała kontrola ich stanu w zakresie struktury ,oraz zdrowotności roślin. Systematycznie należy usuwać gałęzie złamane, uszkodzone, suche, a przede wszystkim porażone przez szkodniki lub choroby (tzw. cięcia sanitarne).
Cięcia żywopłotów – tzw. formowanie wykonuje się 2-3 razy w roku: pierwszy raz późną wiosną, po rozpoczęciu wegetacji, drugi i ewentualnie trzeci raz - w lecie, w celu ograniczenia rozmiarów żywopłotu tzw. cięcie kosmetyczne korygujące. Cięcia nie należy przeprowadzać w okresach deszczowych i w upalne słoneczne dni przy bardzo wysokich temperaturach powietrza /powoduje to bardzo widoczne zasychanie miejsc ciętych/.
Żywopłoty formowane - wymagają systematycznego, corocznego cięcia, które jest podstawowym warunkiem utrzymania ich zamierzonej formy i określonych gabarytów, dużej zwartości na całej długości i bez prześwitów w dolnej części. Pierwsze cięcie wykonuje się tuż po posadzeniu. Polega ono na skróceniu i wyrównaniu wszystkich roślin tak, aby całe nasadzenie uzyskało jednakową wysokość. Cięcie wykonuje się na każdej roślinie osobno - należy przyciąć wierzchołek i skrócić pędy boczne. Ograniczamy tym samym wzrost krzewów, ale równocześnie pobudzamy je do rozkrzewiania i zagęszczania. Od samej podstawy roślin wyrastają wówczas liczne długopędy, które w przyszłości utworzą zasadniczy szkielet żywopłotu. W przypadku żywopłotu formowanego cięcia w kolejnych latach wykonuje się już na całej jego długości, tak aby nadać mu wyrównaną powierzchnię w płaszczyźnie wierzchołkowej i w płaszczyznach bocznych. Najkorzystniejsze jest nadanie żywopłotowi formy trapezu (w przekroju) - powinien on być najszerszy u podstawy i lekko zwężać się ku górze. Dzięki temu światło łatwiej dociera do dolnych partii krzewów, co zapobiega ich przedwczesnemu ogołacaniu. Płaszczyzna cięcia w części wierzchołkowej może być płaska.